niedziela, 30 października 2016

bo weekendy kończą się za szybko

Kończy się weekend. Jak zwykle zbyt wcześnie niż powinien.
Iskrzyło nam przez te dwa dni trochę ale..związki kobiet (tym bardziej z podobnym temperamentem - zaufajcie mi, ognistym) bywają mocno emocjonalne. Gdybym napisała, że tego nie lubię - skłamałabym wierutnie. Lubię, lubię..choć czasem kosztuje to nas parę chwil z wzrokiem błądzącym gdziekolwiek - bądź, oby nie na siebie i mijaniem pomiędzy ciszą słów.
Moja M. chce mówić wtedy dużo, wiele, nieskładnie czasem. Ja wyciszam się i zamykam w sobie, by wrócić do Niej opanowana i przemyślana.
"Łapiemy się" w odpowiednim momencie, wypośrodkowując swoje oczekiwania. A już na pewno nigdy nie dochodzi w tym "łapaniu się" do aktów z brakiem szacunku i rzucaniem zbyt ostrych słów, których za chwilę byśmy obie żałowały. Doświadczenia z przeszłości nauczyły nas, że nie warto.
Spotkałyśmy się w czasie, w którym obie wiedziałyśmy kogo, czego i jak chcemy. Do końca nie jestem pewna, czy M. chciała w pakiecie z kobietą - chrapiącego w nocy czarnucha - ale... ;)
Kochamy się. Jesteśmy podobne i inne. W pakiecie we trójkę. Już zaklepane, zainfekowane i nie do przygarnięcia ;)
I na pewno nie lubimy kończących się zbyt spiesznie weekendów.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz