sobota, 12 listopada 2016

niespodzianką jesteś moją

Lubicie niespodzianki? Kto nie lubi ręka w górę - będzie łatwiej policzyć ;)

Moja M. wyjechała na weekend do Mamy. Już po paru kilometrach Jej podróży poczułam tęsknotę na karku i pustą przestrzeń mieszkania wypełnionego zwykle Jej podniesionym i uroczo piskliwym głosem.
Mały kręcił się dziś w nocy nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Staraliśmy ułożyć się w siebie ale.. brakowało istotnego elementu pomiędzy i gdziekolwiek bądź można "zarzucić" swoją nogę, łapę, wcisnąć się zaspanymi ustami czy chrapiącym mordziszczonem.
Ciężka to była noc. Z boku na bok, w zerkaniu na zegarek - który o 7 miał wybudzić mnie i pogonić na szybki prysznic - miałam dziś pracującą sobotę. Jak bardzo byłam dziś wdzięczna kawie, wiem chyba tylko ja.
Parę godzin pracy było intensywnych i wykropkowanych śmiałą zabawą słów pomiędzy nami. Kilometry to przecież tylko cyfry, podobno.
Po powrocie zajęłam swoje myśli sprzątaniem w domu. Wyrzuciłam połowę szafy - chowając ubrania ułożone w dosłowną kostkę, prałam, szorowałam, w miedzy czasie poddając się prośbom małego M* o drapanie pod łapką.
Po 17.30 dostałam smsa - przyjedz na Dworzec Zachodni, już - teraz, zaraz będę, nie mogłam wytrzymać bez Ciebie..

Zebrałam się w sekund więcej niż pięć (bo przecież musiałam "poprawić się" po ledwo co przespanej nocy i domowej krzątaninie).

Wtuliłyśmy się w siebie jak za pierwszym razem, gdy już na wtulanie się pozwalałyśmy sobie. Wgryzałyśmy się w swoje usta zachłannie, zaplatałyśmy dłonie w mocnym uścisku i..nie mogłyśmy oderwać od siebie wzroku (na szczęście mam podzielność uwagi i nie zagroziło to ruchowi drogowemu;)

Co było potem? Dziś owiniemy to we wstydliwej tajemnicy, wracając do swych nagich ciał i zamykając laptopa.

Dobranoc!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz