sobota, 5 listopada 2016

i pies

Pies jest ze mną w pakiecie. Odkąd skończył jakieś 7 tygodni. Urodził się 25 marca 2012.
Pies? Sama nie wiem. Chyba nie do końca. Kiedyś pod windą byłam świadkiem rozmowy, na temat:
- Ale super pies.
- To nie pies, to M*...
Jestem w stanie się z tym zgodzić. Zdecydowanie.
Mały przeszedł ze mną wiele. Nie dość, że ciężką i długą depresję - to jeszcze rozstanie po wieloletnim związku. Ale ja przeszłam z nim - w zamian chyba - operację odprysku kości, alergię, dwa ataki agresji psów i, obecnie trwający, problem z kręgosłupem. Musicie trzymać kiucki za to, aby było najlepiej. Przecież musi być!
Był też świadkiem jednego z pierwszych spotkań z M., która pokochała go od pierwszego wejrzenia (obawiam się, że jego a nie mnie;).Obecnie jest świadkiem wszystkiego, co dzieje się pomiędzy nami. Zaufajcie mi, czasem dosyć nieporządanym świadkiem ;)
M* ma wielkie oczy na świat, jest wrażliwy (czasem przewrażliwiony), uparty (napisałabym despotyczny) i..ma dobre serce. Jeśli napiszę, że "psy" upodabniają się do właścicieli - upodabniają. Co więcej - Mały ma siwą brodę a ja.. parę siwych włosów (i obojgu nam to nie przeszkadza  a już na pewno nie przeszkadza M.;)


M* - imię psa, którego na razie nie chcemy zdradzać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz