Podobno bywam romantyczna. Czasem się tym sama zaskakuję - zaskakując moją M.
Mój romantyzm to nic wymuszonego,bo sytuacja tego wymaga. Fajnie - Walentynki, Dzień Kobiet, urodziny, imieniny i inne takie tam..ale najfajniej, gdy dzień powszedni potrafimy traktować jak coś szczególnego. Bo przecież każdy wspólnie spędzony kolejny dzień jest lepszy niż jakieś tam święto.
Jestem dosyć ograniczona, chyba.. Pospolite kwiaty bez okazji, kolacja przy świecach czy Jej ulubiona sobotnia jajecznica (przepisu nie podam;), rozłożone na podłodze poduszki i moje uda (tak po prostu), spacer wieczorową porą trzymając mocniej Jej rękę niż smycz naszego czarnego mordziszczona i..takie ot, siedzenie naprzeciwko siebie wpatrując się w swoje oczy, ręka w rękę, stopa w stopę, słowo za słowo..czasem w jednoznacznej ciszy.. Ograniczenie moje sięga ostateczności, gdy chwytam Jej gibkie biodra w mocnym uścisku, wmasowuję się pachnącym olejkiem w Jej ciało i..egoistycznie obezwładniam wgryzaniem się w Jej napięte uda. Zaufajcie mi, wgryzanie się działa ;)
No dobra, bywam romantyczna bardziej niż Majami ze swoimi "pochodniami z Leroya" (kto nie oglądał nowego Pitbulla - polecam) - ale moja M. mówi, że jest "zajebiście"..i ja Jej wierze ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz