J. jest jeszcze w pracy. wiem, że ma dziś kiepski humor, więc od rana zastanawiam się jak Jej go poprawić... zazwyczaj, kiedy chcę sprawić Jej przyjemność zamykam się w kuchni i gotuję coś, co lubi. specjalnie dla Niej.
czasem przyjeżdżam po Nią do pracy, wyciągam gdzieś, lub po prostu wracamy do domu, razem.
wydaje mi się, że najbardziej lubi, kiedy czekam na Nią w domu w starannie zrobionym makijażu, ubrana w sukienkę lub po prostu w coś, co działa na Jej wyobraźnię.
muszę stwierdzić, że moja J. jest trochę jak facet - mentalnie, bo wyglądem zupełnie nie przypomina męskiej lesbijki. jest bardzo kobieca... ale kiedy wyglądam tak, jak lubi, dostaje na moim punkcie fioła i wpatruje się we mnie jak w obrazek. nie mogę powiedzieć, że tego nie lubię...lubię też wtedy być prowokująca i zimna. coś na zasadzie ''możesz popatrzeć, ale nie dotykaj. finał będzie wieczorem. czekaj grzecznie''... oczywiście nie zawsze mam na tyle silną wolę, i lądujemy na podłodze, parapecie, czy też na stole w kuchni w niespodziewanie szybkim tempie.
dziś jednak, najbardziej poprawię humor mojej J. samą obecnością. tym, że po powrocie z pracy będzie czekać na Nią zaparzona melisa... bez zbędnych pytań o to, jak minął dzień, bo przecież wiem, że beznadziejnie. jeśli będzie miała na coś ochotę, dostanie to. dostanie też moją dłoń na swoje udo. i czułe pocałunki w czoło.
myślę, że to niezwykle ważne w związku, żeby odczytywać prawidłowo swoje potrzeby... i dbać o nie jak o własne, a nawet bardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz