poranna J. rozczula mnie najbardziej.
lubię, gdy zupełnie zaspana, w półśnie rozpycha się na moją stronę łóżka. robi to zawsze, kiedy tylko rozbrzmiewa dźwięk budzika, który zawsze dzwoni za wcześnie... bo zawsze jest zbyt wcześnie, żeby zostawić Ją w łóżku samą. tuż przed wyjściem do pracy obdarowuję moją Miłość milionami pocałunków i obserwuję reakcje J.
czasem jest to zabawny grymas na twarzy - zaczyna rozbudzać się i szeptać : ''Kotek, spać''. są też dni, w których oplata rękoma moją szyję i próbuje wciągnąć z powrotem w ciepłą pościel.
zamykam za sobą drzwi. wchodzę do windy. wychodzę z bloku. pospiesznym krokiem wędruję na przystanek autobusowy, i...i już tęsknię. ktoś mógłby powiedzieć, że to nienormalne. jeszcze kilka miesięcy temu pewnie sama nie potrafiłabym tego zrozumieć. ale stało się, i to najwspanialsze uczucie na świecie.
poniedziałek, 31 października 2016
niedziela, 30 października 2016
Uwielbiam niedzielne wieczory. Dziwne? Może trochę.
Tulimy się zwykle bardzo i dużo ale wtedy..wręcz "wchodzimy sobie na głowę". Moja M. "wchodzi mi na głowę" ;) A mnie to rozczula jak nigdy.
Pozwalam sobie dziś na dodatkowego posta bo prasowanie korporacyjnej koszuli przejęła M. Święto w czystej formie tym bardziej, że nigdy tego nie robi. Na szczęście mam ich zapas ;)
I nikt mi nie powie, że nie wygląda przy tym mniej seksownie od Sharon'e Stone W "Nagim instynkcie" rozkładająca nie-winnie uda. Sharon Stone może Jej pozazdrościć naturalności i zadziornego spojrzenia. Bo Jej spojrzenie drażni się z moim przy każdym ruchu żelazka.
Boję się o moją na kant wyprasowaną koszulę - ale bardziej boję się o to, że deska do prasowania nie zniesie ciężaru naszych pocałunków ;)
Niedzielne wieczory bywają..intensywne i długie ;)
Tulimy się zwykle bardzo i dużo ale wtedy..wręcz "wchodzimy sobie na głowę". Moja M. "wchodzi mi na głowę" ;) A mnie to rozczula jak nigdy.
Pozwalam sobie dziś na dodatkowego posta bo prasowanie korporacyjnej koszuli przejęła M. Święto w czystej formie tym bardziej, że nigdy tego nie robi. Na szczęście mam ich zapas ;)
I nikt mi nie powie, że nie wygląda przy tym mniej seksownie od Sharon'e Stone W "Nagim instynkcie" rozkładająca nie-winnie uda. Sharon Stone może Jej pozazdrościć naturalności i zadziornego spojrzenia. Bo Jej spojrzenie drażni się z moim przy każdym ruchu żelazka.
Boję się o moją na kant wyprasowaną koszulę - ale bardziej boję się o to, że deska do prasowania nie zniesie ciężaru naszych pocałunków ;)
Niedzielne wieczory bywają..intensywne i długie ;)
bo weekendy kończą się za szybko
Kończy się weekend. Jak zwykle zbyt wcześnie niż powinien.
Iskrzyło nam przez te dwa dni trochę ale..związki kobiet (tym bardziej z podobnym temperamentem - zaufajcie mi, ognistym) bywają mocno emocjonalne. Gdybym napisała, że tego nie lubię - skłamałabym wierutnie. Lubię, lubię..choć czasem kosztuje to nas parę chwil z wzrokiem błądzącym gdziekolwiek - bądź, oby nie na siebie i mijaniem pomiędzy ciszą słów.
Moja M. chce mówić wtedy dużo, wiele, nieskładnie czasem. Ja wyciszam się i zamykam w sobie, by wrócić do Niej opanowana i przemyślana.
"Łapiemy się" w odpowiednim momencie, wypośrodkowując swoje oczekiwania. A już na pewno nigdy nie dochodzi w tym "łapaniu się" do aktów z brakiem szacunku i rzucaniem zbyt ostrych słów, których za chwilę byśmy obie żałowały. Doświadczenia z przeszłości nauczyły nas, że nie warto.
Spotkałyśmy się w czasie, w którym obie wiedziałyśmy kogo, czego i jak chcemy. Do końca nie jestem pewna, czy M. chciała w pakiecie z kobietą - chrapiącego w nocy czarnucha - ale... ;)
Kochamy się. Jesteśmy podobne i inne. W pakiecie we trójkę. Już zaklepane, zainfekowane i nie do przygarnięcia ;)
I na pewno nie lubimy kończących się zbyt spiesznie weekendów.
Iskrzyło nam przez te dwa dni trochę ale..związki kobiet (tym bardziej z podobnym temperamentem - zaufajcie mi, ognistym) bywają mocno emocjonalne. Gdybym napisała, że tego nie lubię - skłamałabym wierutnie. Lubię, lubię..choć czasem kosztuje to nas parę chwil z wzrokiem błądzącym gdziekolwiek - bądź, oby nie na siebie i mijaniem pomiędzy ciszą słów.
Moja M. chce mówić wtedy dużo, wiele, nieskładnie czasem. Ja wyciszam się i zamykam w sobie, by wrócić do Niej opanowana i przemyślana.
"Łapiemy się" w odpowiednim momencie, wypośrodkowując swoje oczekiwania. A już na pewno nigdy nie dochodzi w tym "łapaniu się" do aktów z brakiem szacunku i rzucaniem zbyt ostrych słów, których za chwilę byśmy obie żałowały. Doświadczenia z przeszłości nauczyły nas, że nie warto.
Spotkałyśmy się w czasie, w którym obie wiedziałyśmy kogo, czego i jak chcemy. Do końca nie jestem pewna, czy M. chciała w pakiecie z kobietą - chrapiącego w nocy czarnucha - ale... ;)
Kochamy się. Jesteśmy podobne i inne. W pakiecie we trójkę. Już zaklepane, zainfekowane i nie do przygarnięcia ;)
I na pewno nie lubimy kończących się zbyt spiesznie weekendów.
piątek, 28 października 2016
dobranoc
Pomiędzy udami dzieje się wiele ale tylko na tyle, na ile sobie pozwolimy. My pozwalamy sobie na wiele. Ja mam większe doświadczenie niż M. ale M. - ma dużą wyobraźnię. Nie napiszę, że większą - mamy "tak samo" i "tak samo" chce nam się chcieć próbować nowo i od nowa, bawiąc się swoimi fantazjami.
Lubię "brać Ją" z zaskoczenia. Jej ciało jest wtedy podatne na każdy gest, nawet mimowolne otarcie się mojej dłoni o kąciki Jej ust. Jest mi wdzięczna za każdy dotyk bo każdy dotyk czuje w podbrzuszu.
Zaczynam od Jej sutków, bo Jej sutki rozdrażniają moje zmysły najbardziej. Wsysam się w nie delikatnie i przetrzymuję w ustach, po czym - za chwilę, lub dwie - wgryzam się zębami. Moja M. wydaje wtedy pierwszy dźwięk rozkoszy, który dla mnie jest najlepszą zachęta "na później".
A później są drgania ud, wgryzanie się w moją szyję, wydrapywanie śladów paznokci na moim ciele i zagłuszane poduszką jęki (bo przecież mamy sąsiadów, o których spokój snu dbać musimy).
Lubię "brać Ją" z zaskoczenia. Jej ciało jest wtedy podatne na każdy gest, nawet mimowolne otarcie się mojej dłoni o kąciki Jej ust. Jest mi wdzięczna za każdy dotyk bo każdy dotyk czuje w podbrzuszu.
Zaczynam od Jej sutków, bo Jej sutki rozdrażniają moje zmysły najbardziej. Wsysam się w nie delikatnie i przetrzymuję w ustach, po czym - za chwilę, lub dwie - wgryzam się zębami. Moja M. wydaje wtedy pierwszy dźwięk rozkoszy, który dla mnie jest najlepszą zachęta "na później".
A później są drgania ud, wgryzanie się w moją szyję, wydrapywanie śladów paznokci na moim ciele i zagłuszane poduszką jęki (bo przecież mamy sąsiadów, o których spokój snu dbać musimy).
dzień dobry
Na "dzień dobry" moja M. uwielbia wyciągać się na mnie. Wstaję zwykle
później, więc moje zaspane zmysły wędrują dłonią w Jej długie włosy. Poddaję
się snom sączącym się nocą. Wzbraniam się bezwolnie. Przekomarzam..by w
końcu wylądować ustami na jej ustach lub wtulam jak dziecko w jej
szyję. Uśmiecha się zawsze, patrząc delikatnie tymi swoimi brązowymi
oczami i wraca do robienia makijażu (na dywanie lub w łóżku - by cały
czas być blisko mnie).
Po szamotaniu się po pokoju i zapalaniu nocnej lampki (przed światłem której uciekam pod kołdrę) wychodzi - całując spiesznie mnie i naszego buldoga. Buldog przekręca się na drugi bok a ja daję buziaka "w powietrze".
Mój budzik dzwoni gdy Ona jest już w pracy. Na szczęście czuję smak Jej porannych pocałunków :)
Po szamotaniu się po pokoju i zapalaniu nocnej lampki (przed światłem której uciekam pod kołdrę) wychodzi - całując spiesznie mnie i naszego buldoga. Buldog przekręca się na drugi bok a ja daję buziaka "w powietrze".
Mój budzik dzwoni gdy Ona jest już w pracy. Na szczęście czuję smak Jej porannych pocałunków :)
piątek, 21 października 2016
no dobrze.
zacznijmy od początku, prawie... majowo na pewno bo był to maj niewątpliwie
portal jakiś społecznościowy, wielki, niewielki - nie ma znaczenia. nazwa? banalna! nieistotne. paroma słowami zaczepiona - odwzajemniłam parę słów. banalnych pewnie, tak jest na początku. chyba dobre to były słowa, wizualizowałam je załączonym zdjęciem. kilkoma zdjęciami. równie dobrymi jak słowa.
zmaterializowałam je niewinnym spotkaniem. niewinnym? kino Muranów ze swoim ''Mustangiem'' stało się nieświadomym świadkiem pierwszych spojrzeń, gestów, nieskupień się, muśnięć kolan. kątem spojrzeń obserwowałam jej gesty. w poświacie projektora były grą cieni i pół-znaczeń ciał onieśmielonych, rozdziewiczanych wstydliwie, nieporadnie czasem.
przecież już wiedziałam. chciałam. jak dziecko. dzieci mają intuicję.
wspomnienie sprzed pięciu miesięcy (zrugana zostałam właśnie za swoją nieporadność w datach - przypadłość wrodzona a nie nabyta ;) ciepłym rumieńcem odznacza się na moim policzku gdy Ona (tuż obok) w codzienności swej tuli się do mojego ramienia.
o codzienności później..
J.
zacznijmy od początku, prawie... majowo na pewno bo był to maj niewątpliwie
portal jakiś społecznościowy, wielki, niewielki - nie ma znaczenia. nazwa? banalna! nieistotne. paroma słowami zaczepiona - odwzajemniłam parę słów. banalnych pewnie, tak jest na początku. chyba dobre to były słowa, wizualizowałam je załączonym zdjęciem. kilkoma zdjęciami. równie dobrymi jak słowa.
zmaterializowałam je niewinnym spotkaniem. niewinnym? kino Muranów ze swoim ''Mustangiem'' stało się nieświadomym świadkiem pierwszych spojrzeń, gestów, nieskupień się, muśnięć kolan. kątem spojrzeń obserwowałam jej gesty. w poświacie projektora były grą cieni i pół-znaczeń ciał onieśmielonych, rozdziewiczanych wstydliwie, nieporadnie czasem.
przecież już wiedziałam. chciałam. jak dziecko. dzieci mają intuicję.
wspomnienie sprzed pięciu miesięcy (zrugana zostałam właśnie za swoją nieporadność w datach - przypadłość wrodzona a nie nabyta ;) ciepłym rumieńcem odznacza się na moim policzku gdy Ona (tuż obok) w codzienności swej tuli się do mojego ramienia.
o codzienności później..
J.
Subskrybuj:
Komentarze (Atom)