Na chwilę nas nie było..na chwilę byłyśmy całkiem offline.
Wylogowałyśmy się do życia ;)
"Zaliczyłyśmy" parę podmiejskich wyjazdów, na tyle dalekich aby odpocząć od tłocznego zgwaru miasta, parę filmów w bez-popcornowych salach kina niszowego, potraw w drodze pomiędzy, nocowań gdzie popadnie ( ale nie gdziekolwiek), parę zjazdów na tyłku z koziej górki ( nie wierzycie? można!) i.. siebie zaliczyłyśmy razy dwieście trzydzieści siedem ( moja M. z ilością dyskutuje ale... Ona dyskutuje zawsze ;) Zastanawiam się jedynie czy bierze pod uwagę przerwaną zabawę w aucie pomiędzy autostradowymi bramkami i dosłownie "szybki numerek" w lesie ;)
Byłyśmy wszędzie i było nas głośno. Na szczęście nikt nie narzekał - bo chyba damy się lubić.
Wróciłyśmy. W kwadracie małej sypialni wtopiłyśmy się w swoje ciała pod ciepłym kocem, bawiąc się swoimi włosami i... nie tylko...
Zmykam. Moja M. zakłada koronkową bieliznę zakupioną "gdzieś"...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz